wtorek, 28 kwietnia 2020

Rzeczywistość, która nas otacza. | Koronawirus, pandemia - epidemia. Jak zwał tak zwał.


Rzeczywistość, która nas otacza. 


                           A więc hejka, po długim czasie nieobecności. Tak jakoś mnie naszło na stworzenie, krótkiej notatki o świecie, którzy nas dzisiaj otacza. Nie wiem jak wy (o ile ktoś mnie wgl. czyta lub w przyszłości będzie), ale ja pomimo, że nie słucham już wiadomości, nie przeglądam informacji w świeci (mimo, że wszędzie tego pełno) to staram się nie zadręczać się tym całym tematem przy okazji myśląc sobie, że 'za jakiś czas to minie'. Niemniej jednak i mnie nachodzą różne dziwne myśli. I nie chodzi mi tu o myśli samobójcze. Bardziej chodzi mi o coś zupełnie innego. Dość często zdarza mi się zastanawiać jak to by było gdybyśmy żyli w trochę innej epoce albo w naszej bez tych wszystkich udogodnień bo w przeszłości nikt nie wynalazłby tak zaawansowanych technologii jakie nas otaczają. Teoretycznie ludzie kiedyś byli bardziej odporni na wszystko. W dzisiejszych czasach nie do pomyślenia jest fakt, że ktoś zjadłby surowe mięso.. No bo przecież tam są bakterie, może nas to zabić. Może nie w stu procentach, ale gdzieś ta obawa zawsze jest, że załapiemy salmonellę albo inne ustrojstwo. A kiedyś jakoś ludzie się tym nie przejmowali. Polowali, zdobywali zwierzynę i jedli ciesząc się tym co mają. Gdybyśmy znaleźli się w okresie naszych bardzo odległych przodków to zapewne teraz byśmy zginęli bez tej wiedzy, którą teraz posiadamy. Wyobraźcie sobie moment, w którym zamknięte byłyby wszystkie supermarkety? Okej zapewne teraz przez myśl przeszłoby wam to, że zaczęłyby się rabunki itd. Spoko, ale żywność, która jest nawet w magazynach to kiedyś się skończy. Są też banki żywności i inne magazyny, w których żywność jest przechowywana, ale bez fabryk produkujących nawet to w końcu się skończy. Jak wtedy byśmy sobie poradzili? Bez tych wszystkich udogodności. Czy musielibyśmy też zacząć polować? Jeść surowe mięso? Szukać różnych rodzajów owoców? A może przerzucilibyśmy się na trawę? To wszystko rodzi wiele pytań. I czasami się zastanawiam czy tylko ja jestem taka nienormalna i rozwodzę się nad takimi absurdami, czy może gdzieś tam w innym zakątku Polski i świata, gdzieś daleko znajduje się taki sam debil i rozkłada to na czynniki pierwsze robiąc głębszą analizę nad tym 'co by było gdyby'. 
                           Niemniej jednak doszłam do pewnego wniosku i stworzyłam porównanie dotyczące człowieka i żywności. A więc w pewien sposób człowiek wychodząc z łona matki staje się produktem gotowym z maksymalną datą przydatności pod warunkiem, że maszyna, z której wyszedł nie miała wcześniej jakiś przygód. Alkohol, różne dziwne używki, noszenie ciężarów podczas ciąży itd. Z żywnością jest tak samo. Jeśli chcemy aby jogurt wytrzymał nam do określonego terminu albo był przydatny nawet po terminie to musi mieć spełnione pewne warunki. Odpowiednia temperatura powietrza itd. Jeśli zaniedbamy to, to nasza żywność prędzej czy później wyląduje w koszu z powodu pleśni. Może głupim porównaniem jest pleśń do choroby czy śmierci, ale tak dokładnie jest. Rodząc się dostajemy jakiś termin przydatności. Nie mamy wpływu na to jak donosiła nas nasza rodzielka. Nawet jeśli ona w jakiś sposób nieumyślnie bądź umyślnie skróciła nam nasze życie to my mamy wpływ na tą resztę osi czasu. I to czy będziemy dbali o siebie, jakość i długość naszego życia zależy już później głównie od nas. Napisałam celowo 'głównie' bo w pewnych odrębnych przypadkach nie mamy na pewne sytuacje losowe wpływu. Ale jeśli macie możliwość to dbajcie o siebie oraz bliskich. Taka moja prośba i rada. ♥